Weird Science

Zorza polarna

English ver­sion is here

Nie­wiele zja­wisk na nie­bie może dorów­nać zorzom polar­nym pod względem wizu­al­nej potęgi i głębo­kiego wpływu na ludzką per­cep­cję piękna. Gdy obser­wu­jemy smugi świa­tła roz­ciąga­jące się w nie­spiesz­nym tańcu przez nocne niebo, doświad­czamy nie tylko este­tycz­nej przy­jem­no­ści, lecz także swo­i­stej tran­s­cen­den­cji. Wielu ludzi opi­suje to uczu­cie jako wew­nętrzne uko­je­nie połączone ze wzbu­dze­niem cie­ka­wo­ści i zach­wytu. Praw­dziwą satys­fak­cję daje to jed­nak dopiero w połącze­niu ze zro­zu­mie­niem, czym to zja­wi­sko w isto­cie jest.

Zorze polarne, znane na półk­uli półn­oc­nej jako Aurora bore­a­lis oraz na półk­uli połu­dnio­wej jako Aurora austra­lis, można zazwy­czaj podzi­wiać w pobliżu kół pod­bie­gu­no­wych, choć przy sprzy­ja­jących warun­kach atmos­fe­rycz­nych poja­wiają się nawet w oko­li­cach 50. rów­no­leżn­ika czy – rza­dziej – w rejo­nach śródziem­no­mor­skich. Zja­wi­sko to bie­rze swój początek w jonos­fe­rze, mniej więcej sto kilo­me­trów nad powierzch­nią Ziemi, gdzie prze­ci­nają się pasy radia­cyjne i górne war­stwy atmos­fery.

Słońce nieu­stan­nie wysyła w prze­strzeń kosmiczną stru­mień nała­do­wa­nych cząstek czyli tzw. wiatr sło­neczny. Warto tu wspom­nieć o roz­bły­skach sło­necz­nych. Mia­nem tym okre­sla się zespół zja­wisk i pro­ce­sów fizycz­nych wywo­łany nagłym wydzie­le­niem w atmos­fe­rze Słońca ogrom­nej ilo­ści ener­gii spo­wo­do­wany przez pro­ces ani­hi­la­cji pola magne­tycz­nego. Oczy­wi­ście wyzwo­lona ener­gia nie bei­rze się zni­kąd - została wcze­śniej zaku­mu­lo­wana w polach magne­tycz­nych aktyw­nych obsza­rów Słońca. W okre­sach roz­bły­sków emi­sja nała­do­wa­nych cząstek znacz­nie się nasila: pro­tony, osiąga­jące ener­gię do około 1 GeV, oraz elek­trony o nieco niższej ener­gii, tra­fiają w ziem­skie pole magne­tyczne. Ruch cząstek jest wówczas kie­ro­wany wzdłuż linii magne­tycz­nych w rejony bie­gu­nowe co wywo­łuje wzbu­dza­nie ato­mów tlenu i azotu oraz pro­wa­dzi do emi­sji pro­mie­nio­wa­nia także w zakre­sie widzial­nym.

Cząstki sło­neczne o mniej­szej ener­gii, emi­to­wane nawet bez wyraźn­ych plam na Słońcu, także są wych­wy­ty­wane przez pasy radia­cyjne, ale nie gene­rują rów­nie spek­ta­ku­lar­nych zja­wisk. Gdy jed­nak poja­wiają się inten­sywne burze sło­neczne, różn­ica poten­cja­łów w magne­tos­fe­rze może osiągnąć war­to­ści rzędu kil­ku­dzie­sięciu kilo­wol­tów, co sprzyja dodat­ko­wemu wzmac­nia­niu prze­pły­wów prądu. Naj­czę­ściej zorzę obser­wuje się tuż przed półn­ocą, lecz zda­rza się dostrzec ją nawet w ciągu dnia, a także na śred­nich i niskich sze­ro­ko­ściach geo­gra­ficz­nych, zwłasz­cza po sil­nych roz­bły­skach na Słońcu.

Obser­wa­cje

11.05.2024 - Jaworzno
Warunki: pod­miej­skie

Pierw­sza połowa maja 2024 roku oka­zała się być rekor­dowa pod względem aktyw­no­ści sło­necz­nej. Łącz­nie Słońce w tym mie­siącu wye­mi­to­wało osiem­na­ście roz­bły­sków klasy X. Jest to naj­wyższa klasa pod względem inten­syw­no­ści roz­bły­sku w dzie­dzi­nie rent­ge­now­skiej. Pod­wyższona aktyw­ność sło­neczna roz­po­częła się 3 maja, ale wcze­śniej­sze roz­bły­ski sta­no­wiły jedy­nie pre­lu­dium do całej serii, która nastąpiła w dniach 8-15 owego mie­siąca. Miał miej­sce wtedy roz­błysk klasy X5.8, będący w tam­tym cza­sie dru­gim naj­sil­niej­szym w tym cyklu aktyw­no­ści sło­necz­nej. Nic dziw­nego więc, że w tych dniach, a szcze­gól­nie 10-12 maja można było obser­wo­wać roz­le­głe zorze polarne, łatwo dostrze­galne nawet na połud­niu Pol­ski, co udało mi się zaob­ser­wo­wać i sfo­to­gra­fo­wać (Fot.1).

Ze względu na formę wyo­d­ręb­nia się różn­o­rodne typy zórz: pasma, łuki, kur­tyny, pro­mie­nie, korony i inne. Można obser­wo­wać emi­sje w zakre­sie barwy nie­bie­skiej, zie­lo­nej, żółtej i czer­wo­nej, a bar­dzo często też białe. Kolor zja­wi­ska jest skut­kiem różnej inten­syw­no­ści linii emi­syj­nych w zależn­o­ści od rodzaju wzbu­dza­nego gazu oraz od wyso­ko­ści, na jakiej występuje zja­wi­sko. Czer­wono i zie­lono świeci tlen, nato­miast azot świeci w kolo­rach zli­żo­nych do pur­pury. Kom­bi­na­cje tych gazów, dodat­kowo w towa­rzy­stwie wodoru i helu, mogą dawać też inne barwy.

Lite­ra­tura dodat­kowa:

Marek Ples

Aa